22.5.2011

Buenos Aires - miasto legenda

To będzie długi wpis o Buenos Aires, takim jakim go widzę. Od lat nazwa tego miasta miała zawsze dla mnie jakiś magiczny posmak, nawet jeśli już zdałem sobie sprawę z tego, że to tylko "dobre wiatry" albo "dobre powietrze".

O różnych porach roku

Buenos Aires odwiedziłem dwa razy, latem i jesienią. Latem (czyli tak w styczniu) miasto jest bardzo gorące, temperatura dochodzi do 40 stopni. Wieczory są bardzo długie, ściemnia się po jedenstej. Jest mniej ludzi, wszyscy albo wyjechali do Mar del Plata albo stoją w kolejce po bilety w na pociąg w niekończących się kolejkach przy kasie na dworcu kolejowym przy Plaza Constitución. Dzięki temu, że mieszkańcy miasta, zwani pieszczotliwie porte?os wyjeżdżają na wakacje, jest widocznie luźniej. Można spokojnie wsiąść do metra, a na ulicach nie ma tylu samochodów.

Jesień w Buenos Aires jest przyjemniejsza. W dzień jest chłodniej, ale cały czas ciepło. Nawet noce są jeszcze ciepłe, więc można sobie swobodnie spacerować. Jest oczywiście dużo więcej ludzi, kawiarnie są zapełnione, jest też dużo studentów, jest mnóstwo samochodów i nieciągnące się korki. Jest więcej ludzi, więc jest ciekawiej. W metrze może być tłoczno.

Jakie jest?

Nie wszystkim Buenos Aires podoba się na pierwszy rzut oka. Bruce Chatwin wspominał w swojej słynnej książce "W Patagonii", że miasto wywarło na nim przytłaczające wrażenie, a jego monumentalne budowle przypominały mu socrealistyczne gigantyczne maszkary. W istocie architektura miasta została zdominowana przez noeklasyczne budowle z początku XX wieku. Nie bez kozery mówi się, że Buenos Aires to "Paryż Południa" - przynajmniej w architekturze jest to bardzo widoczne.

Plan urbanistyczny wprowadzony w życie w Buenos Aires jest atrakcją samą w sobie. Słynna aleja Avenida 9 de Julio jest powszechnie nazywana najszerszą ulicą świata - z 18 pasami ruchu. Jej przejście to dla pieszego nie lada wyczyn, zwłaszcza, że miejscowi kierowcy nie należą do zbyt wyrozumiałych dla pieszych, a mówiąc mniej wufimistycznie: nigdy nie można liczyć na to, że się zatrzymają, widząc pieszego wchodzącego na jezdnię. Trzeba się do tego przyzwyczaić.

Jak to jest z poznawaniem każdego miasta, są miejsca, które znajdują się w każdym programie wycieczek. W Buenos Aires należy do nich przede wszystkim wizyta w dzielnicy La Boca, a tak naprawdę chodzi o jedną uliczkę w owej dzielnicy, zwaną El Caminito. La Boca ucieleśnia to, co każdemu kojarzy się z Buenos Aires - tango i jego narodziny; tańce spoconych marynarze z lokalnymi prostytutkami. W tej części La Boca, która jest jakby takim małym skansenem mamy wiele restauracji, parę zespołów wykonujących znane tanga i trochę tańczących par. Można usiąść w jednej z restauracyjek, zamówić coś do picia i zanurzyć się w gwar ulicy. Klimat jest całkiem przyjemny.

Dzielnica La Boca sama w sobie cieszy się jednak złą sławą. Chodzi tu jednak o całą dzielnicę, która jest znacznie większa niż te parę pokolorowanych uliczek. Większość turystów wysiada więc na miejscu z taksówek i autobusów, a potem pakuje się w nie z powrotem. W sumie pamiętam, że jak szedłem pieszo, spotkałem po drodze parę podejrzanych typów, natomiast w dzień jest raczej spokojnie. Przy okazji można po drodze przejść koło stadionu drużyny Boca Juniors, drugiej największej w Buenos Aires po River Plate.

Nie można też będąc w stolicy zignorować takich miejsc jak symbole państwowości. W Argentynie trudno zresztą nie przejść koło Casa Rosada, w której urzęduje już drugą kadencję pani prezydent Cristina Fernandez Kirchner. Pałac znajduje się w samym centrum miasta przy placu Plaza de Mayo. Jest to zresztą zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że Buenos Aires rozwinęło się najbardziej w ciągu dwóch ostatnich stuleci (a właściwie ostatniego), stąd możliwe były śmiałe plany urbanistyczne, takie jak szerokie aleje, czy też pałac prezydencki w punkcie, gdzie zbiegają się przystanki metra i wielkie ulice.

Jest też Kongres Narodowy, okazały budynek wzniesiony przy Plaza de Dos Congresos. Jest też możliwość wejścia do środka, choć w zasadzie latem, kiedy kongres nie obraduje, mogą być z tym problemy.

Wypada też udać się do dzielnicy Recoleta i odwiedzić tamtejszy cmentarz, gdzie znajduje się grób znanej Argentynki Evy Peron, znanej jako Evita. Niewątpliwie spacer pomiędzy okazałymi grobami argentyńskich generałów, polityków i ludzi kultury to ciekawy pomysł. Sama dzielnica Recoleta jest również warta zobaczenia. Zresztą niedaleko znajduje się Museo de Bellas Artes (Muzeum Sztuk Pięknych), do którego wstęp jest darmowy, a w którym znajdziemy kolekcje sztuki na poziomie światowym. Natomiast w Muzeum Historii Narodu (Muso de la Historia Nacional), położonym już w zupełnie innym miejscu miasta, możemy podziwiać obrazy przedstawiające powstanie argentyńskiej państwowości. W dzielnicy Recoleta znajdziemy też wielkie parki, gdzie wielu mieszkańców uprawia sport lub po prostu odpoczywa. Trzeba jednak przyznać, że Argentyńczycy nie należą do leniwych. Zobaczymy więc dziesiątki biegaczy i innych amatorów aktywnego wypoczynku.

Dzielnice Buenos Aires

Dzielnic mamy w stolicy Argentyny 48, jednak większość z nich pozostaje nieznana turystom odwiedzającym miasto. Oprócz wspomnianych już Microcentro, La Boca i Recoleta, warto też powiedzieć parę słów o San Telmo. To najstarsza dzielnica Buenos Aires, pełna budynków kolonialnych, kawiarni oraz par tańczących tango na ulicach ku uciesze turystów. Oczywiście tańczą dla turystów.

Są też dzielnice luksusowe, do których należą Palermo czy Belgrano. Znajdziemy tam luksusowe apartamentowce, drogie butiki i modne kluby. W Dzielnicy Puerto Madero, która powstała na miejscu dawnego portu, znajdziemy ciągnący się chyba przez dwa kilometry sznur wykwintnych restauracji. W oddali górują wielkie ogromne apartamentowce i siedziby zachodnich korporacji. Bardzo ciekawe miejsce na dłuższy spacer, ale najlepiej wieczorem. W dzień upał może dokuczać bardzo.

W Buenos Aires znajdziemy ciekawe przykłady architektury sakralnej. Należą do nich przede wszystkim ogromne kościoły zakonów Franciszkanów czy Dominikanów.

Piłka nożna w Buenos Aires

Będąc w Buenos Aires w czasie rozgrywek piłkarskich warto udać się na jakiś mecz. Najlepiej zrobić to w towarzystwie miejscowych. Praktycznie każdy komuś kibicuje, a w samym Buenos Aires jest dziewięć klubów piłkarskich. Oczywiście prawdziwym rarytasem byłby mecz między największymi: Boca Juniors albo Rivr Plate. Mniejsze mecze też jednak mogą dostarczyć dużej dawki emocji. W moim przypadku był to mecz Boca Juniors z Independiente (z prowincji Buenos Aires). Poszedłem tam ze znajomym, którego poznałem w Mondozie. Atmosfera na stadionie bardzo przyjemna - rodzinnie i spokojnie, a przy tym południowoamerykański doping na całego przez cały mecz.

Czy w Buenos Aires jest bezpiecznie?

Wydaje mi się, że to jest tak jak z wszystkimi większymi miastami. Trzeba się oczywiście mieć na baczności przed złodziejami. Nie chodzi przy tym o wykorzystanie przemocy. Najbardziej narażeni jesteśmy na bardzo wymyślne sposoby kradzieży, przed którymi dość trudno jest się obronić. Chodzi mi na przykład o kradzież z wykorzystaniem rozkojarzenia czy też szajki złodziei grasujące na dworcu Retiro wykorzystujące numer ze staruszkiem i kluczami. Sama znajomość tych trików może nie wystarczyć, ponieważ najczęściej złodzieje obserwują ofiarę od dłuższego czasu i nie dają szans na namysł. Jedyną bronią jest trzymanie się na baczności.

Chodziłem po centrum miasta także w nocy i wydawało mi się, że przynajmniej w obrębie Microcentro było w miarę spokojnie, nie czułem wielkiego zagrożenia. W dzień w większości miejsc można czuć się całkiem swobodnie. W kwestii transportu doświadczenia mam ograniczone. Do wielu miejsc można dojechać metrem i ewentualnie dojść sobie 10-15 minut do celu. Autobusy są też w miarę niezawodne i tanie - trzeba tylko pamiętać, żeby mieć monety po to, żeby kupić bilet.

Jak zjeść tanio na ulicach Buenos Aires?

Kawiarnie spotkamy na każdym rogu. Najlepiej wpaść rano na kawę z ciastkiem. Niedrogo i zmacznie. Oprócz tego, jeśli nie chcemy wydawać fortuny, najlepiej odwiedzać po drodze ichnie piekarnie i zaopatrywać się w "empanady". Empanadas con queso y jamon (czyli z sere i szynką) - to z pewnością najlepsze. Jest jeszcze jeden mój fastfood - milanesa - czyli kotlet z krowy w bułce (w restauracjach sprzedają bez bułki, ale na ulicy można dostać taką szybszą wersję).

A wieczorem warto poszukać Argentyńczyków przygotowujących asado, wołowinę na grillu i przyłączyć się do nich. Zwyczaj nakazuje kupić mniej więcej kilogram mięsa na osobę. To najtańszy sposób, żeby się najeść. Oczywiście, przy większych zapasach gotówki lepiej iść do restaruacji zwanej "parilla", gdzie skosztujemy najlepszej wołowiny na świecie (choć w Urugwaju mówią, że mają lepszą) w królewskiej atmosferze. Wiele osób odwiedza też Café Tortoni - najsłynniejszą kawiarnię w Buenos Aires, położoną na równie znanej i prestiżowej ulicy Avenida de Mayo, odchodzącej od placu z pałacem prezydenckim.

Gdzie zanocować?

Nie jestem ekspertem od noclegów, a raczej jestem okspertem od tych niskobudżetowych. Jeśli chodzi o hostele w Buenos Aires to prezentują one bardzo dobry poziom, chciałoby się powiedzieć europejski, ale moim zdaniem są nawet lepsze. Najlepszy w jakim byłem (a byłem w czterech) to hostel Caixo - w centrum, spokojny, profesjonalny, czysty i tani.

A jeśli chodzi o droższe noclegi, to miałem okazję być w Hostelu Panamericano, ale tylko jako gość. Wydał mi się dość ciekawym miejscem. Znajduje się przy najszerszej ulicy świata. Posiada 23 piętra, a na samej górze basen z kawiarnią. Widoki stamtąd są niesamowite, zarówno w dzień jak i wieczorem. Hotel posiada wszystkie udogodnienia, typu spa itp., więc chyba należy do tych lepszych.

Właśnie na dachu tego hotelu spędziłem swego ostatni wieczór w Buenos Aires.

Na koniec wypada więc posłuchać sobie jeszcze raz słynnej piosenki Carlosa Gardela, i zanucić razem z nim "Moje drogie Buenos Aires, kiedy cię znowu zobaczę..."

Jożin

© Jożin Entertainemt 2012. Wszelkie prawa zastrzeżone.