25 sierpnia 2011
To jest historyczny dzień, w którym nastąpi zwodowanie pontonu i wyruszenie na łowy na fiordzie. Wstajemy późno, o 7:30 i pompujemy ponton.
Potem mały poranny spacer.
Później idę ze zbiornikiem po wodę do okolicznych domków. Prawie nikogo nie ma, a wszystko pootwierane. Dodam, że nie widziałem w Norwegii domów z ogrodzeniami. Chodzę więc sobie po garażach z drogimi motocyklami, samochodami itp. Chyba nie ma tu dużo rabusiów. W końcu trafiam do jakiegoś zamieszkałego domostwa i uprzejmy starszy Norweg nalewa wodę do zbiornika.
Gdy wracam, załoga pontonu już wypłynęła. Wrócili z wiadrem ryb, ale nie obyło się bez problemów. Fiord jest bardzo głęboki, ok. 250-300 metrów i występują w nim silne prądy. Jak tylko znaleźli ławicę ryb, od razu ich znosiło.
Wykorzystuję odpływ, żeby przejść na niewielką skalną wyspę i połowić tam ryby.
Po południu załoga wyruszyła jeszcze raz. Ja idę na pobliską górę. Wygląda tak:
Na oko góra ma jakieś 400-500 metrów. Żeby na nią wejść muszę wejść najpierw na trzy inne, żeby z nich wypatrzeć drogę. Szlaków i ścieżek oczywiście nie ma. Tak naprawdę chciałem wejść na wyższą górę widoczną z oddali, ale okazało się, że to nie tak blisko i trzeba by obejść cały kawał fiordu - wycieczka na dwa dni.
Góry są niezwykle wyrzeźbione. Gdzieś tam w dole startuje sznur gęsi.
Nie wziąłem wody, ale na szczęście trafiam na przyjemny wodopój, 2-metrowy wodospad. Można ugasić pragnienie.
Jest po drodze trochę bagien, ale wie się na którą trawę można postawić nogę.
Końcowe podejście po wielkich granitowych płytach.
Na górze wspaniałe widoki na okolicę, chociaż jest trochę pochmurno.
Siedzę na szczycie ponad godzinę. Widać też ponton.
Gdy wracam pada.
Wypłynięcie pontonu zakończyło się pełnym sukcesem. Złowili całe wiadro ryb, towarzyszyły im delfiny, a udało się wyłowić z wody także inne dziwne stworzenia, jak chociażby tajemniczą rybę-piłkę, całą wypełnioną wodą.
Pogoda całkowicie się zepsuła. Obóz szybko złożyliśmy - z wyjątkiem namiotów - i następnego dnia wcześnie rano planujemy wyruszenie na prom do Bodo.
Gdzieś tam daleko czeka na nas Archipelag Lofotów.