Wzdłuż Great Glen Way - do Inverness

30 kwietnia 2013

Po pobudce ok. 9, przede wszystkim dało się zauważyć, że pogoda bardzo się poprawiła. Świeciło słońce i nic nie wskazywało na to, żeby znowu miało padać. Planowałem udać się do Inverness autobusem albo na stopa, ale raczej to drugie, bo jest to bardzo łatwe.

Żonkile

Rankiem poszedłem jeszcze raz w kierunku Urquhart Castle. Znowu jednak nie znalazłem ścieżki. Zorientowałem się później, przyglądając się znajdującej się w parku mapce, że ścieżka prowadziła przez strumyk który obecnie był niestety bardzo wezbrany.

Park w Drumnadrochit Park w Drumnadrochit

Wróciłem do hostelu i postanowiłem jednak iść od Inverness pieszo przez Great Geln Way - czyli jeden z wielu długich szlaków pieszych, które można znaleźć w Szkocji. Z Drumnadrochit do Inverness jest 32 km. Zapytałem parę osób, które szły wczoraj z Inverness (czyli w przeciwną stronę) i dowiedziałem się, że można to zrobić w 8-10 godzin. To ważne, bo wieczorem ma być rewanżowy mecz Ligi Mistrzów Borusia - Real Madryt, a że tu czas przesunięty, więc zacznie się o 19:45.

Spakowałem się i wyruszyłem na szlak. Po drodze jeszcze wysłałem kartki pocztowe. Na szlaku byłem więc dopiero ok. godziny 12.

Droga jest dobrze oznakowana, aczkolwiek nie tak jak w Polsce - znakiem na każdym drzewie. Tutaj znaki są tylko w newralgicznych miejschac, czyli wtedy gdy jest np. skrzyżowanie i nie wiadomo w którą stronę iść.

Great Glen Way

Ładny widok na jezioro Loch Ness oraz Urquhart Castle.

Great Glen Way

Droga z początku wiedzie lasem, wspina się na łagodne wzgórze i stopniowo oddala się od jeziora Loch Ness. Dalej prowadzi odsłoniętym terenem, gdzie można podziwiać odległe szczyty Gór Kaledońskich.

Great Glen Way Great Glen Way Great Glen Way

Na szlaku znajduje się punkt, gdzie można zakupić jedzenie i picie. Na uwagę zasługuje sposób, w jaki się reklamuje schronisko. Już 2 km przed nim zaczynają się pojawiać napisy na wbitych w ziemię deskach "Hot Chocolate", "Cold Drinks". Trzeba przyznać, że na zmęczonego piechura takie ogłoszenia to prawdziwa tortura. Mijam jednak schronisko, bo jestem dość dobrze zaopatrzony we wszelkie potrzebne rzeczy, a poza tym czas goni.

Potem wychodzę na długą asfaltową drogę, gdzie idę przez ponad godzinę i nie natykam się na żadne znaki. Trochę mnie to niepokoi i zastanawiam się, czy jakiegoś skrętu nie przeoczyłem. Ludzi na szlaku właściciwe nie spotykam, więc nie mam kogo spytać, żeby upewnić się, że dobrze idę.

Great Glen Way

W końcu jednak pojawia się znak i wchodzę na ostatni odcinek, który prowadzi drogą, którą kiedyś przepędzano owce z jednej części wyspy na drugą. Prowadzi on przez stary las. Jest malowniczy i przyjemny, ale plecak już zaczyna ciążyć coraz bardziej. Robię sobie przystanek na "Super Noodles" - mój ulubiony makaron instant, który kupuję zawsze jak jestem w Szkocji, od 2006 roku.

Zaczyna trochę wiać, trochę kropić, generalnie robi się zimno, więc zakładam sweter. Stopy też bolą, robią się jakieś bąble, ale to dlatego, że idę w nie do końca suchych butach i skarpetkach.

W końcu dochodzę na wzgórze, z którego roztacza się widok na Inverness.

Inverness

Wydaje się, że już jestem w domu, ale do przejścia mam jeszcze jakieś 6 km. I jest to najgorszy odcinek, bo już wszystko boli, wydaje się, że to już koniec, a tu jeszcze trzeba iść i iść przez te przedmieścia.

Idę więc obok pól golfowych, boisk, osiedli domków jednorodzinnych, wzdłuż Kanału Kaledońskiego, przechodzę na jego drugi brzeg. Potem jeszcze parę ulic i jestem w hostelu.

Trochę mnie wymęczyły te 32 km, no i zdążyłem jedynie na drugą połowę meczu. Obejrzałem ją oczywiście po wzięciu prysznica, który byłby jeszcze bardziej przyjemny, gdyby dobrze działał.

Poprzedni wpis Następny wpis
comments powered by Disqus
© Jożin Entertainemt 2013. Wszelkie prawa zastrzeżone.