Les Diablerets: Z powrotem do Szwajcarii

1 sierpnia 2014

16. dzień

Opuszczam Argentiere. Powrót do Szwajcarii odbywam tą samą drogą, którą przyjechałem, zresztą nie ma innej. Znów muszę pokonać dwie przełęcze. Świeci słońce i jest ciepło.

Camping w Argentiere Camping w Argentiere Argentiere, Francja Col de la Forclaz

W czasie zjazdu zatrzymuję się na posiłek. Stoi też przyczepa kempingowa z rodzinką z Paryża. Na jednym z zakrętów kupuję parę moreli. W końcu muszę je spróbować, skoro wszędzie sprzedają. W czasie zjazdu rozwijam największą jak dotąd prędkość - 59 km/h.

Martigny - zamek Wodospad - okolice Martigny Wodospad - okolice Martigny

Na dole, w Martigny, jest bardzo gorąco. Przejeżdżam przez miasto i kieruję się na północ. Przejeżdżam przez senne St. Maurice. 1 sierpnia Szwajcarzy obchodzą Święto Konfederacji, święto narodowe. Może dlatego nikogo nie ma na ulicach. Poza tym jest duszno.

St. Maurice St. Maurice Źródełko w St. Maurice

Moim następnym celem jest dolina, w której leży Lauterbrunnen, położona u stóp wielkich szczytów Alp Berneńskich - Eigera, Jungfrau i Moncha. Aby tam dotrzeć, wybieram drogę przez miejscowość o groźnie brzmiącej nazwie Les Diablerets. W Massongeux skręcam w tym kierunku. Żegnam się z doliną Rodanu, który osiąga tu już dość pokaźne rozmiary.

Rodan, Massonguex Massonguex

Jakież jednak ogarnia mnie zdumienie, gdy znak dla rowerzystów informuje mnie, że przede mną długi podjazd, 1350 m w pionie i nachylenie 10%. Coś musiałem źle odczytać na mapie. Wydawało mi się, że nie będzie tak wysoko. Trudno jednak. Trzeba to po prostu zrobić. Nie wiem jak, ale mam zamiar dziś wieczorem być na przełęczy.

Najbardziej uciążliwy podjazd jest chyba z samego początku. Podjeżdżam stromą szosą wśród winnic. Jest gorąco. Mam nadzieję, że wraz z wysokością temperatura spadnie nieco.

Podjazd pod Col de la Croix

Wzdłuż drogi położone są tory kolejowe, którymi czasem przejeżdża kolejka.

Z początku cały czas jadę przez zabudowany teren. Niewielkie wioski.

Pierwszą większą miejscowością jest Villars. To chyba jakiś kurort narciarski. Dużo hoteli.

Villars

Droga jest zablokowana. Odbywa się duży festyn, chyba z okazji dzisiejszego święta. Można kupić piwo i wiele lokalnych wyrobów. Ja jednak jadę dalej.

Za Villars znów podjazd. Tym razem już więcej lasów i pastwisk.

Na przełęczy jestem o 20:30. Czuję ogromną satysfakcję, że się udało. Już w czasie podjazdu zresztą stwierdziłem, że po dwóch tygodniach polubiłem te rowerowe wspinaczki. Teraz, kiedy już coraz bliżej do końca wyprawy, czuję, że trochę będzie mi ich brakowało, kiedy wrócę do Polski.

Na drodze liczne napisy "Go Froome", z ostatniego wyścigu Tour de Romandie. Chodzi pewnie o brytyjskiego kolarza Chrisa Fromme'a, który wygrał ten wyścig etapowy rozgrywany na terenie francuskojęzycznej części Szwajcarii.

Podjazd pod Col de la Croix

Na przełęczy można by znaleźć może jakieś miejsce na nocleg, ale wolę zjechać niżej. Po drodze piękne widoki.

Col de la Croix Col de la Croix

Parę miejsc było by odpowiednich na nocleg, ale nie bardzo mi odpowiadają. Zbliżam się do Les Diablerets. Nie zdążę już przejechać przez tę miejscowość przed zmrokiem, więc to ostatni moment, żeby gdzieś rozbić namiot. Udaje się to zrobić przy drodze, obok miejsca do cięcia drzew. Miejsce jest widoczne z drogi, ale trudno. I tak mało kto tędy przejżdża.

Les Diablerets Les Diablerets

Chyba do północy trwają wybuchy fajerwerków. Szwajcarzy świętują bardzo efektownie. Potem na chwilę robi się cicho. W nocy jednak ponownie budzą mnie huki i błyski - jednak teraz jest to gwałtowna burza z piorunami. Może dobrze, że nie zostałem na przełęczy. Tu się czuję jakoś bezpieczniej. Uwielbiam spanie na dziko - zawsze jest trochę dreszczyku emocji.

Zapis trasy

Statystyka:

91 km rowerem

Poprzedni wpis Następny wpis
comments powered by Disqus
© Jożin Entertainemt 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone.