25.1.2009
Wczoraj ok. północy dostałem współlokatora. Murzyn z Senegalu zjawił się nie wiadomo skąd bez żadnego bagażu. Mówił, że pracuje i jest już dwa lata w Argentynie. Rano o 8 zniknął.
O 9 zjadłem śniadanie. Dziś rano już znacznie chłodniej. Ale tylko do południa.
O 11 byłem na Mszy Św. w katedrze. Krótka - 40 min. Kazanie krótkie, nie wiem o czym. Znak pokoju ludzie przekazują całując się. Następnym razem muszę usiąść obok jakichś młodszych kobiet. Ofiarę zbierają do worka na metrowym kiju, wygląda to jak mały podbierak do ryb.
Obiad zjadam w hostelu. Potem idę na dworzec autobusowy kupić bilet do Comodoro Rivadavia. Kosztuje 194 peso. Wyjazd w poniedziałek o 20:30, przyjazd wtorek 11:20.
Wieczorem, ok. 19:30 wychodzę n spacer w kierunku portu. Po drodze mijam niewielkie slumsy. Dochodzę do rafinerii. Czuć zapach nafty i gazu.
Za rafinerią górki śmieci i dochodzę do rozlewiska. W jedną stronę po horyzont ciągną się silosy i instalacje rafinerii, widać też jakiś tankowiec w przystani. Z drugiej strony bezkresna równina. Ładny widok.
Ktoś zbiera śmieci. Po drodze słucham lokalnego Radia Maria. Słońce zachodzi, wracam do hostelu ok. 22. Zrobiłem ok. 10 km.
Jutro do wyjazdu nie zamierzam się przemęczać.