20.3.2009
Wstaję o godz. 9. Pakuję namiot. O 12 autobus do Zapala. Po drodze typowe patagońskie widoki. Step, niewielkie wzgórza, czasem jakaś rzeka i ukryta pomiędzy smukłymi wierzbami estancia.
W Zapala przesiadka do autobusu do Caviahue. Autobus ma problemy, żeby pokonać ostatni podjazd. Caviahue leży na wysokości ok. 1600 m npm. Dojeżdżamy przed 20. Niesamowite wrażenie robią rosnące tu drzewa – araukarie. To bardzo stare drzewa. Czuję się jak w parku jurajskim.
Caviahue leży na terenie parku prowincjonalnego, u stóp wulkanu Copahue.
Robi się ciemno, więc szybko szukam jakiegoś miejsca na nocleg. Wchodzę na szlak wiodący do Laguna Escondida. Nie wiem, co to jest, ale idę. W końcu znajduję zaciszne miejsce, nad miastem. Nikt mnie nie widzi. Tylko słychać jak psy szczekają.
Cały dzień było bezchmurnie. Wychodzę ok. 21 poza namiot i obserwuję gwiazdy.