30.8.2009

Christchurch, Nowa Zelandia

Nowa Zelandia - podsumowanie

Niedziela upłynęła mi w lokalnej bibliotece, na przygotowaniach do dalszej drogi. Wylot na Fidżi mam o 22.

Kilka słów na podsumowanie pobytu w Nowej Zelandii. Jeśli jeszcze kiedykolwiek tu przyjadę, to tylko zimą. Krajobraz jest wtedy nad wyraz malowniczy (na 80 % widokówek są widoki zimowe). Nie ma prawie w ogóle turystów (za wyjątkiem kurortów narciarskich). Można przemierzać szlaki przez wiele dni i nie spotkać żywej duszy. Czuje się wtedy, że jest to kraj o naprawdę małym zaludnieniu. Można nocować w chatkach prawie zawsze samemu i co ważniejsze, praktycznie nie trzeba za to płacić, bo zimą nikt nie sprawdza, czy ma się bilet. Oczywiście jest to naganne moralnie, ale tylko w bardzo niewielkim stopniu, bo nie oszukujemy rządu własnego, tylko obcy, w dodatku agresywny rząd okupacyjny, który od dziesięcioleci okupuje prastarą ziemię Maorysów. Latem muszą być tu tłumy, żeby nie powiedzieć hordy, ludzi. W księdze gości w jednej z chatek wyczytałem, że jednego dnia było 24 osób przy 12 łóżkach. No i zimą wierzchołki szczytów są tak pięknie ośnieżone i cudownie kontrastują z zielonością poniżej...

Jedynym minusem zimy są krótkie dni. Oczywiście jest zimno, ale przy dobrym śpiworze nie przeszkadza to za bardzo.

Nowa Zelandia jest prawdziwym rajem dla pieszych wędrówek.

Jest też wymarzonym krajem dla autostopowicza. Szacuję, że zrobiłem ponad 1500 km na stopa. Co prawda spotkałem Japończyka, któremu ktoś powiedział, że jazda na stopa jest tu bardzo niebezpieczna. Zastanawiałem się potem, kto mógł mu wcisnąć taki kit i już chyba wiem. Mógł się tego dowiedzieć w jednym z licznych biur informacji turystycznej zwanych i-Site. Trzeba na te biura uważać. Te punkty, rządowe i oficjalne, tak naprawdę prowadzą działalność zarobkową i robią duże pieniądze na rezerwacjach (może zresztą dlatego, że są organizacją zarobkową jakość obsługi jest taka dobra).

Nie zwiedziłem Wyspy Północnej, ale sama Wyspa Południowa jest tak ciekawa, że przydałby się jeszcze z miesiąc, żeby odwiedzić pozostłe zakątki.

Dziś też zakupiłem bilety na małą pętlę po Azji Południowo-Wschodniej. Program wycieczki wsbogaci się więc, jeśli wszystko pójdzie dobrze, o Sumatrę, Jawę, Borneo oraz Filipiny. Tanie linei lotnicze AirAsia są naprawdę tanie. Za 5 biletów dałem niecałe 800 zł. Gdybym miał więcej czasu, to pewnie bym się skusił na parę innych miejsc, ale nie ma co szarżować zbytnio.

Przede mną Fidżi...

Poprzedni wpis Następny wpis

Spis treści

© Jożin Entertainemt 2010. Wszelkie prawa zastrzeżone.