17.11.2009
Wstaję o 7 Śniadanie i jadę promem do stacji Tha Chang. Prom kosztuje 13 albo 18 bahtów. Tam zaczynam spacer razem z przewodnikiem książkowym Przewodnik po Bangkoku, renomowanego wydawnictwa Lonely Planet kupiłem wczoraj i to była chyba dobra inwestycja.
Najpierw uniwersytet Silpakorn, miejscowa szkoła sztuk pięknych, częściowo w dawnym pałacu królewskim. Wat Mahathat - najbardziej szanowany uniwersytet buddyjski w Tajlandii, świątynie, ludzie się modlą, czy też może medytują.
Potem targ amuletów. Dużo tego. Człowiek jakoś stara się wzbudzić szacunek dla innej religii, ale gdzieś w głębi chrześcijańskiego serca budzi się obrzydzenie wobec takich przejawów bałwochwalstwa.
Sanam Luang to wielki plac, miejsce tajskich manifestacji w obronie i przeciw rządowi, teraz jest pusty, trochę samochodów.
Następnie ogromny kompleks świątynno-pałacowy ze szmaragdowym buddą. Załapuję się na darmową wycieczkę po angielsku. Przewodnik sieje delikatnie antyislamską propagandę, przypominając o zniszczeniu największego na świecie buddy przez Talibów. Jest gorąco. Tłumy turystów z całego świata.
Następnie Lak Meuang, kaplica poświęcona bóstwu miasta-Bangkoku.
Potem świątynia Wat Pho, z ogromnym leżącym Buddą, który jest długi na 46 i wysoki na 15 m.
Przeprawa przez rzekę łodzią za 3 bahty i wizyta w wielkiej świątyni Wat Arun.
Następnie łódź do ostatniej stacji i przesiadka do Skytrain, czyli "Podniebnego Pociągu". Klimatyzacja rozkręcona na całego. Skytrain to takie nadziemne metro.
Jadę do centrum handlowego w poszukiwaniu zasilacza do komputera. Jako że po zjedzeniu obiadu trochę jestem ospały idę do kina na film "2012". Bilet 190 bahtów. Przed samym filmem hymn na cześć tajskiego króla, w czasie którego wszyscy widzowie wstają. Oczywiście klimatyzacja znowu sprawia, że zamarzam. Sam film mierny.
Idę do Pantip Plaza, centrum komputerowego, ale już większość sklepów tam zamknięta.
Po drodze zauważam bogaty wystrój świąteczny tutejszych centrów handlowych. Być może nastawione są na białych klientów, których jest tu sporo. Co jakiś czas można wszak zauważyć parę: biały i tajka. Poza tym ogólnie białych jest tu pełno wszędzie.
Na zewnątrz centrów handlowych muzyka na żywo. Siadam w jednym z tych miejsc i zamawiam miejscowe piwo Chang. Urodziwe kelnerki.
Wracam do hotelu taksówką, wychodzi 70 bahtów.