7 września 2012
Wstaję o 9, choć ciężko z tym jest, ale jakoś się udaje. Niestety nie zdążyłem już na autobus do Nerja, kupiłem tylko bilety do Antequera na 15.00. Wszystko przez to, że rezerwowałem bilety do kompleksu Alhambra w Granadzie. Kupiłem bilet przez Internet. Trzeba go odebrać w bankomacie banku la Caixa, ale ponieważ płaciłem kartą wirtualną, więc nie mogłem go odebrać. Ostatecznie kupiłem go jeszcze raz, tym razem zwykłą kartą i od razu się wydrukował. Gdybym wiedział, że bilet można kupić po prostu w bankomacie banku laCaixa, to nie bawiłbym się w rezerwację przez Internet. Rezerwacja jest chyba konieczna, bo wiele osób mówiło mi, że w przeciwnym razie trzeba stać parę godzin w kolejce po bilet na miejscu.
O 15.00 wyjeżdżam do Antequery. Droga najpierw wspina się poprzez wzgórza, by potem opaść w dół. Podróż zajmuje niecałą godzinę.
W Antequerze znajduje się stara arabska twierdza, zdobyta w 1410 roku przez chrześcijan i przerobiona na twierdzę katolicką. Jest wiele kościołów i ciekawych miejsc. Samo miasteczko jest też bardzo malowniczo położone. Nieco w oddali znajduje się potężna skała, bardzo widowiskowa.
O 16.00 jest tu sjesta, więc przemierzam puste ulice miasta. Niestety, za dużo trochę się błąkałem i gdy dochodzę do twierdzy, okazuje się, że już nie zdążę z wizytą.
Udaję się za to na spacer wokół zamku.
Następnie wchodzę na okoliczne wzgórze, by w pełnej okazałości sfotografować miasto i jego otoczenie. Piękny widok.
Wracam do Malagi ok. 20. Jestem już trochę zmęczony. Idę zjeść jakieś owoce morza skuszony niską cenę (4 euro), ale okazuje się to całkowitym niepowodzeniem. Dostaję jakieś 8 muszelek i do tego jeszcze stary chleb, za który trzeba dodatkowo płacić. W sumie więc bez uprzedniego patrzenia ludziom w talerze albo zasięgnięcia wiedzy od zaufanych osób nie ma sensu korzystać z tego ich ulicznego jedzenia. Szczególnie dla takich osób jak ja - o ogromnej przemianie materii.
Jutro planuję wcześnie rano (o 10) podróż do Granady. Nawet już kupiłem bilet, więc idę tylko na dach hostelu. Roztacza się stąd całkiem niezły widok. Rozmawiam z parą Włochów i z Anglikiem, który tu pracuje.
Poprzedni wpis Następny wpis comments powered by Disqus