21 lipca 2013
Mittenwald znajduje się tuż przy granicy z Austrią. Można z niego wyruszyć do Scharnitz albo do Leutasch i tym sposobem znaleźć się w austriackim Tyrolu. Tego dnia wybieramy tę drugą możliwość.
Jest już po południu, gdy wsiadamy do autobusu wiozącego nas do Leutasch. Ta rozległa miejscowość ciągnie się wzdłuż szerokiej alpejskiej doliny dobre kilkanaście kilometrów. Żeby dotrzeć do początku szlaku musimy jeszcze czekać na przesiadkę. Niestety miły kierowca, który wiózł nas z Mittenwaldu (przypominał mi pewnego znanego doktora prawa administracyjnego z Poznania) nie był dobrze zorientowany w dalszych odjazdach. W końcu jednak dostajemy się do początku szlaku i ruszamy w stronę schroniska.
Po drodze przyglądamy się leżącemu po przeciwległej stronie szczytowi Hohe Munde (2662 m), na który chcemy się wspiąć jutro.
W schronisku pałaszujemy kiełbaski - podstawowe danie, jakie tu można dostać. Ficino proponuje wejście na pobliski szczyt Gehrenspitze (2367 m). Co prawda nie będziemy mieli już szans wrócić autobusem do Mittenwaldu, ale tym będziemy się martwić później.
Drogę zastępują nam z początku wielkie alpejskie krowy, które - jak się okazuje - są zupełnie obojętne wobec turystów (nawet jeśli ci biegną w ich kierunku z bojowym okrzykiem na ustach).
Z przełęczy sam szczyt wygląda groźnie. Zastanawiamy się, jak tam w ogóle można wejść.
Okazuje się jednak, że po drugiej stronie góra posiada łagodne, w większości trawiaste zbocze, którym dochodzimy do wierzchołka. Jest już grubo po 18.00, jesteśmy ostatnimi osobami na szczycie i na pewno nikt już nie będzie dziś wchodził.
Schodzimy niżej i z przełęczy skręcamy w prawo w dolinę Puitbach. W ten sposób zaczynamy się zbliżać do domu, ale przed nami jeszcze długa droga. Cień gór powoli spowija dolinę, w której natykamy się na wiele kozic górskich a w końcu nawet na stado koników alpejskich.
Dochodzimy do drogi o 20.30. Przed nami jeszcze jakieś 15 km do Mittenwaldu. O tej porze nic tu nie jeździ. Idzie się jednak przyjemnie, podziwiając góry pasma Wettersteingebirge. W lesie pojawiają się świetliki, a zza drzew wychodzi wielka tarcza księżyca.
Do naszej bazy wracamy ok. 23. Zmęczeni, ale bardzo pozytywnie nastrojeni po tej wspaniałej wędrówce. Kolacja smakuje jak nigdy.
Poprzedni wpis Następny wpis comments powered by Disqus