6 września 2011
Wstaję około 8, wychodzę z namiotu. Moje zdziwienie budzą ślady obok namiotu. Całe szczęście, spałem jak zabity i nic nie słyszałem, bo choć pochodzenia śladów się domyślam, to mógłbym się trochę wystraszyć.
Jurek poszedł na ryby. Wychodzę na piaskowo-kamienistą plażę. Znaczna część z tych kamieni to tzw. marmur karelski, z którego zbudowano większość okazałych budynków w Sankt Petersburgu.
Jezioro jest bezkresne. W oddali jakieś trzy wysepki. Kieruję się w prawą stronę, na cypel. Po drugiej stronie cypla jest wioska. Mógłbym tak stać i stać, wpatrując się w ten spokojny bezkres jeziora, ale czas wracać.
Czekamy jeszcze na Jurka, wraca trochę później, ponieważ, mimo, iż nie złowił ryb, znalazł bardzo ciekawe żyły halkopirytów, minerałów, w których często znajdują się jeszcze ciekawsze kamienie, w tym bywa, że złoto.
Jurek chce wrócić z większym sprzętem do tych kamieni. Okazuje się jednak, że nie wzięliśmy młota, ale może starczy siekiera. Ja z Grześkiem wracam, Jurek mówi, że nas dogoni.
Droga w dzień nie wygląda tak strasznie jak w nocy.
Jurek dogania nas po dwóch godzinach. Znaleziska wyglądają ciekawie.
Pojawia się problem, ponieważ przejazd kolejowy jest zablokowany, stoi na nim wielki pociąg roboczy, z którego pracownicy zrzucają tabor kolejowy.
Czekamy 15 minut, po czym Jurek idzie pogadać z brygadzistą. Przejazd będzie zamknięty co najmniej trzy godziny, musicie czekać towarzysze - mówi brygadzista. Jak? Co tam, panie, my tu na rybałkę przyjechali, my rybacy, nie puścicie? - zaczyna Jurek. Po kilkuminutowej wymianie zdań, brygadzista przekazuje namiary na swoją daczę w Karelii, zaprasza do wagonu, gdzie robotnicy piją wódkę i - co najważniejsze - wykonuje telefon do lokomotywy z poleceniem przesunięcia pociągu. Kolejny przyjazny Rosjanin, który potraktował nas jak braci.
Jedziemy dalej. Kierujemy się w stronę znanego wodospadu Kiwacz. W jakiejś relacji przeczytaliśmy, że to drugi wodospad w Europie, ale komuś się chyba coś pomyliło. Dlatego jesteśmy trochę rozczarowani, ale miejsce samo w sobie jest przyjemne. Cały czas zresztą dopisuje pogoda.
Kierujemy się następnie do Pietrozawodska. Planujemy stamtąd wyruszyć na wyspę Kiżi, gdzie znajduje sie jedna z najbardziej okazałych cerkwi w Rosji. Pietrozawodsk leży nad jeziorem Onega - drugim pod względem wielkości jeziorem w Europie.
Dojeżdżamy pod wieczór. Miasto wygląda już na znacznie bardziej cywilizowane niż te na północy.
Znajdujemy miły hotel blisko jeziora. Idziemy do przystani kupić bilety na wodolot. Zielonkawe wodoloty "Kometa", pamiętające zapewne czasy Związku Radzieckiego czekają już w porcie.
Potem wracamy do hotelu.
Po wielu dniach w górach i lasach jutro przepoczwarzymy się w prawdziwych turystów i pojedziemy zwiedzać piękną cerkiew na Kiżi, wpisaną na listę dziedzictwa ludzkości UNESCO.
Poprzedni wpis Następny wpisTagi:
Bangkok podróż dookoła świata Fidżi Nowa Zelandia Kolumbia Filipiny