31.1.2009
Sobota. Wczoraj o 19:15 wyjechałem z Puerto Deseado. W autobusie film o krwawej jatce online. Przesiadka w Caleta Olivia i przed 8 rano budzę się w w Río Gallegos. Kempingi blisko miasta zlikwidowane. Autobus do Ushuaia dopiero w poniedziałek. Idę parę kilometrów, do rogatek miasta. Liczę na to, że gdzieś tam znajdę może dobre miejsce na kemping, ale raczej ciężko by było. Gdy kończy się miasto, zaczyna się jałowy step, raczej niezbyt przyjazny.
Po drodze mijam koszary, szpital i Dzielnicę Wojskową "Argentyńskie Falklandy".
Wracam na dworzec. Obok stoi posąd Evy Peron, czyli Evity.
Kupuję bilet do Ushuaia za 180 peso. Autobus wyrusza w poniedziałek o 8 rano. Idę do Hospedaje Elcira. Dwie noce w 4-osoboweym pokoju, 40 peso za noc.
W hostelu dużo młodzieży. W mieście fiesta, występuje zespół La Renga, przybyli na koncert. Spotykam ich po drodze. Jeden z Argentyńczyków popisuje się perfekcyjną wymową znanego polskiego przekleństwa na "k" z idealnym akcentem na "r". Nauczył się tego w czasie kilkumiesięcznej włóczęgi po Paragwaju z jakimś Polakiem.
Spacer nad zatokę. Miasto powstało w 1885 r. Nie ma dużo do zwiedzania. W latach 1921 r. zaczęła się tu rewolucja zainincjowana przez chilijskiego anarchistę Antonio Soto. Historię tę opowiada argentyński film "Patagonia Rebelde" z 1974 r.
Zakupy w supermarkecie. W sklepie piosenka Roberto Carlosa "Abrazame".
W hostelu spotykam jeszcze 44-letneigo Niemca, który przyjechał rowerem z Caracas, pokonując 11 tys. km i dwóch Izraelczyków odbywających podróż po zakończeniu 3-letniej służby wojskowej. W telewizji "Gladiator" Ridleya Scotta.
Około północy idę spać.