20.2.2009

Puerto Natales, Chile

Powrót do Puerto Natales

Wstaję o 8:30. Spotykam Kalifornijczyka, który pracuje na statku badawczym, który pływa po całym świecie. Ma postój w Punta Arenas, więc wybrał się na parę dni do parku.

Żegnam się z braćmi z RPA i pokonuję ostatni, 7 km odcinek do przystanku.

Wracam już z parku Torres del Paine Z oddali widać cały masyw

W ten sposób kończę mój szlak. Zrobiłem tzw. szlak "W". Jest jeszcze "Pętla", która ma ok. 120 km i potrzeba na nią 7-10 dni, choć spotkałem później kolesia, który zrobił ją w 3 dni.

O 13 przyjeżdża autobus. Po drodze mogę jeszcze obserwować guanako, których jest bardzo dużo w parku.

Guanako

Dojeżdżam do Puerto Natales o 17 i trafiam do hostelu, który zarezerwowałem. Nazywa się Residencial Dunical i jest bardzo przytulnym przybytkiem, prowadzonym przez rodzinę. Jestem w pokoju z dwoma Izraelkami.

Puerto Natales - za zatoką, w oddali widać masyw Torres del Paine

Prysznic. Po tygodniu bez ciepłej wody to rozkosz. Wychodzę do miasta. Spokojne, dużo hosteli, restauracji. Zachodzę do tej samej co wtedy "Tierra del Fuego". Biorę zestaw dnia. Milanesa - to taki schabowy, tylko z wołowiny. Po tygodniu trudów, zakrapiany zimną Fantą, smakuje wyjątkowo. Na zewnątrz dogasa słońce.

Restauracja jest przytulna, rodzinna. Nie ma nikogo. Jest spokojnie, z głośników dochodzą spokojne, hiszpańskie melodie.

Moja ulubiona restauracja w Puerto Natales

Wracam do hostelu i teraz, pół godziny po północy kończę pisać relację.

Jutro (w sobotę) o 14:30 jadę do El Calafate w Argentynie (ok. 6 godzin), skąd już blisko do jednego z najbardziej dynamicznych lodowców na świecie - słynnego Perito Moreno.

Poprzedni wpis Następny wpis

Spis treści

© Jożin Entertainemt 2010. Wszelkie prawa zastrzeżone.