28.2.2009
Znów całą noc pada i wieje. O 10 wychodzi słońce. Góry toną w chmurach.
Idę na kawę i Internet. Tylko 15 minut. Otwieram listy i strony i czytam dalej w kawiarni. Oszczędność. Zamawiam sałatkę za 8 peso.
Idę na spacer na punkt widokowy. Fitz Roya nie widać. Wieczorem zjem jeszcze pizzę i pójdę do kościoła.
Jutro z rana wyruszam w kierunku Chile drogą, którą opisałem wcześniej.