3.3.2009
Rano o 7.15 wychylam się z namiotu i robię fotkę Fitz Roya o wschodzie słońca. Wracam, bo zimno.
Ok. 10 ruszam w kierunku Chile, jeziora Lago O'Higgins. Droga z początku idzie pod górę, przez las. Gdy dochodzę prawie do granicy, spotykam Węgierkę z Australii (ma dwa paszporty). Jest w podróży od 2,5 roku, ostatnie 9 miesięcy spędziła chodząc po Andach. Zjadam obiad i dalej ruszamy razem. Pojawia się droga, która już teraz prowadzi w dół. Jest jeszcze jedna rzeka do przebycia na boso, obok jakieś stare lotnisko.
Dochodzimy do jeziora ok. 19. Ma piękną barwę. Posterunek chilijskiej straży granicznej. Udajemy się na pole namiotowe przy pobliskiej estancii.
Jutro ma przybyć łódź, która zabierze mnie na drugą stronę jeziora. Pogoda ładna. Idę spać ok. 22.