29.4.2009
To ostatni dzień w Buenos Aires. Jutro jadę do Colonia del Sacramento w Urugwaju.
Pobudka przed 11. Potem wymarsz do ogrodu botanicznego. Po drodze natrafiam, przy ul. Bartolomeo Mitre 886, na kościół pod wezwaniem Św. Michała Archanioła. Wchodzę do środka, właśnie zaczyna się Msza Św., więc zostaję.
Po drodze do kościoła wpadam jeszcze na zapiekankę. Czytam prasę. Świńska grypa, jeszcze nie ma przypadków zachorowań w Argentynie. Dzisiaj wstrzymano loty z Meksyku. Poza tym kolejny wiec pana Kirchnera, byłego prezydenta, męża obecnej pani Prezydent. Straszy, że jak jego partia nie wygra w wyborach 28 czerwca, kraj powróci do kryzysu z 2001 r. Trochę populizmu nie zaszkodzi. Przy okazji uczestnicy wiecu pobili reportera gazety ClarinX (czyli znaczyłoby to, że gazeta jest w opozycji).
To najpiękniejszy kościół, jaki odwiedziłem w Buenos Aires. Przydałaby się mała renowacja, ale z drugiej strony te odrapane ściany i sklepienie oddają efekt działania czasu.
Ogród botaniczny. W centrum ruchliwej dzielnicy Palermo, dużo zieleni, urokliwe rzeźby.
Odwiedzam jeszcze Muzeum Sztuk Pięknych. Moje ulubione miejsce w Buenos Aires. Może dlatego, że wstęp jest za darmo.
Chcę jeszcze wysłać kartki pocztowe. Jest późno. Nie wiem, czy zdążę. Najpierw muszę znaleźć bankomat. Jak na złość, nie ma nigdzie po drodze. Muszę mieć pecha, żeby w kraju, gdzie na jednego obywatela przypadają dwa banki, nie znaleźć bankomatu. Gdy znajduję, skręcam w złą ulicę. Gdy odzyskuję w końcu orientację, jest już po 19 i poczta jest nieczynna. Wyślę kartki z Urugwaju.
Na koniec pobytu w Buenos Aires udaję się na 23 piętro Hotelu Panamericano. Zamawiam kawę i spoglądając na czerwone i żółte światła samochodów pędzących najszerszą ulicą świata, wspominam wszystkie piękne chwile spędzone w tym cudownym mieście i myślę sobie, że miło byłoby tu może jeszcze kiedyś wrócić.
Jutro o 9.30 mam prom do Urugwaju.