9.5.2009
O 7:10 dojeżdżam do Porto Alegre. jest wilgotno i duszno. Kupuję na 9 bilet do Florianopolis.
Po drodze piękne krajobrazy. Wzgórza, kolorowe domki, jeziora, rzeki. Piękna ta Brazylia.
Dojeżdżam przed 17. Biuro informacji turystycznej bardzo dobre. Miasto leży na górzystej wyspie z pięknymi plażami. Wyspa jest ogromna, więc mam problem na którą plażę się udać. Na razie idę do hostelu w mieście (27 RS). Wieczorem spacer. Prawie nikogo na ulicach nie ma. Miasto to prawie same apartamentowce, ale jest ładne, czyste i jest dużo światła na ulicach.
Cóż, jest po sezonie, w hostelu jestem sam w pokoju, może na plaży też nikogo nie będzie, jednak największa korzyść jaka może być z tego, to otrzymanie bardzo dużej zniżki przy wynajmie pokoju.
Jutro wyruszę w poszukiwaniu taniego lokum gdzieś na dzikiej plaży.
Byłem też w centrum handlowym. Kupiłem rozmówki hiszpańsko-portugalskie. Pierwszy raz w czasie tej mojej podróży znalazłem się w kraju, w którym nie rozumiem, co do mnie gadają. Wreszcie czuję trochę egzotyki. Może dlatego podoba mi się tu. Portugalski niby podobny do hiszpańskiego, ale dla mnie brzmi raczej jak skrzyżowanie francuskiego z włoskim. Nic nie rozumiem. Na razie potrafię powiedzieć 'nę faluł portugesz, faluł polonez' (nie mówię po portugalsku, mówię po polsku).