2.10.2009
Wstaję o 7.30. Zamawiam bilet do Kuala Lumpur na sobotę. Chciałem jechać do Malaki, ale nie było już miejsc.
Odwiedzam buddyjską świątynię nieopodal. Nowa. W środku duży przepych. 5 pięter. Na 5-tym jest złoty posąd Buddy na złotej posadzce. Na dachu ogród i wielki młynek modlitewny. Dwójka Chińczyków poprawia mnie, bo kręciłem w złą stronę. Ci to kręcą poważnie. Mówią, że modlą się, żeby im biznes dobrze szedł. Wydaje się, że Budda w ostatnim czasie błogosławi singapurską gospodarkę. Odwiedzam jeszcze pobliski meczet.
Następnie udaję się do ogrodu botanicznego. Niestety docieram tam późno, a ogród jest wyjątkowo piękny. Oglądam ogród orchidei (5$).
Przydałoby się parę godzin jeszcze, ale robi się ciemno.
Wracam do metra i jadę do kompleksu Suntec City, zobaczyć Fontannę Bogactwa. Trafiam na nocny pokaz. Według Księgi Rekordów Guinessa to największa fontanna na świecie. Po pokazie udaję się wraz z innymi okrążyć 3 razy "serce" fontanny, co ma chyba przynieść pomyślność.
Singapur to bardzo ciekawe miejsce. Wydaje się, jakby to było państwo u szczytu rozkwitu, bogate, czyste, zadbane, ze szczęśliwymi obywatelami. Choć, żeby to ocenić, trzeba by pewnie spędzić tu więcej czasu niż 3 dni...
W mieście cały czas widać ślady po niedzielnym wyścigu Formuły 1. Z bliska widać dopiero, ile pracy trzeba włożyć w zbudowanie (i rozebranie) takiego miejskiego toru. Przy okazji trafiłem na wystawę fotografii z wyścigu. Ostre zdjęcia nocne, bolidy w ruchu.