2.11.2009
Pobudka o 6. Trycyklem za 60 pesos dojeżdżam na dworzec autobusowy w Puerto Princesa, który jest dość daleko od centrum. Tam wsiadam do dżipowca za 200 pesos do Sabang. Podróż mija szybko. Miejscowi jeżdżą też na dachu. Tam też wożą ryby, kokosy i tysiące innych rzeczy.
Na miejscu jestem po dwóch godzinach. Zakwaterowanie w Mary's Cottages. 500 pesos za bambusową chatkę z łazienką przy morzu na końcu plaży. Spkojne miejsce. W ogóle jest tu spokojnie. Prąd tylko w godzinach 18-22.
Idę wykupić zezwolenie na wejście do parku (200 pesos) i idę w kierunku podziemnej rzeki. Szlak 5 km przez dżunglę.
Podziemna rzeka ma 8 km długości. Mała łódka zabiera turystów 1,5 km w głąb. Taka mała podróż do wnętrza ziemi. Po 45 minutach łódka wraca.
Wracam do wioski innym szlakiem, znowu 5 km. Jest gorąco. Po drodze małpy - makaki.
Wyruszam jeszcze w rejs rzeką, u brzegu której wyrasta las namorzynowy. Przewodnik ma naprawdę pasję. Na koniec śpiewa nawet specjalnie ułożoną piosenkę o lesie namorzynowym. Po drodze iguana i dwa węże.
Wieczorem obserwacja zachodu słońca i wschodu księżyca prawie w pełni oraz pogawędka z dwójką Niemców.