8 września 2012
Tej nocy prawie nie spałem. W piątkowy wieczór ulica była naprawdę głośna. Cicho zrobiło się dopiero po 6 rano i wtedy to udało mi się zmrużyć oczy na jakiś czas. Zawsze żałowałem, że nie należę do tych, którzy mogą zasnąć przy młocie pneumatycznym. Zauważyłem jednak, że nie tylko ja miałem z tym problem. Zasypiali zaś szybko ci, którzy radośnie wracali z nocnych harców. Od razu też zaczynali chrapać, zastępując hałas uliczny hałasem onirycznym.
O 10.00 pojechałem autobusem do Grenady. Podróż zajęła godzinę i 20 minut, pewnie dzięki tutejszym wspaniałym autostradom.
Dojechałem do centrum miasta autobusem (1,20 euro), ale straciłem ponad godzinę na szukanie hostelu, gdyż na mapie, którą dostałem na dworcu po prostu nie było tej ulicy. Dopiero, gdy dostałem mapkę w informacji turystycznej trafiłem bez trudu. Byłem jednak zmęczony tym poszukiwaniem.
Katedra w Grenadzie znajduje się w centrum miasta i posiada imponujące grube mury. Obok katedry znajduje się CapillaReal, gdzie pochowani są Królowie Katoliccy: Izabela i Ferdynand.
Hostel El Granado prowadzony jest przez Szweda. Jest więc bardzo zadbany. Właściciel przy rejestracji rozmawiał ze mną godzinę. Narysował mi wiele rzeczy na mapce. Sprawiał wrażenie psychopaty, ale przekazał mi przynajmniej wiele cennych informacji i był bardzo miły.
Mój bilet do zwiedzania La Alhambra de Granada, kompleksu twierdz, pałaców, ogrodów i budowli warownych wskazywał na 15.00 jako godzinę wejścia. Byłem o 15.00 i musiałem jeszcze stać w kolejce z 20 minut. Jest to jednak jeden z tych obiektów turystycznych, które dzienne odwiedzają tysiące osób. Trzeba przyznać, że całkowicie słusznie.
La Alhambra powstawała przez wiele wieków i jest co oglądać. Trzeba zrobić parę kilometrów, żeby to wszystko obejrzeć, co w pełnym słońcu i temperaturze 30 stopni w cieniu jest nie lada wyzwaniem.
Wzrusza i zachwyca zamysł architektoniczny oraz kunszt wykonania poszczególnych komnat, bogate zdobienia, sklepienia, ściany wypełnione wersetami z koranu i niezwykłe operowanie światłem i przestrzenią. Do tego jest jeszcze woda: świetnie zorganizowany system nawadniania, który sprawia, że cienkimi lub grubszymi ścieżkami woda oplata wszystkie komnaty, wybijając z ziemi, z fontann i źródełek, a następnie spływając do kolejnych pomieszczeń.
La Alhambra składa się z paru części, z których główne to: Palacio Nazaries, Generalife, Pałac Karola V (zbudowany po zdobyciu twierdzy przez chrześcijan) oraz Alcazaba, czyli warowny zamek z wysokimi murami i basztami. Z góry rozciąga się wspaniały widok na Grenadę. Można podziwiać jej główne dzielnice - arabską, chrześcijańską i żydowską.
Zwiedzanie zajęło mi jakieś 4 godziny. Pewnie zostałbym dłużej, ale już sił nie miałem po ostatnich nieprzespanych nocach.
Schodzę do miasta i kieruję się na przekąskę, czyli tapa. Wypatrzyłem taki bar, gdzie zestaw szklanka piwa + przekąska kosztuje 1,50 euro. Dodatkowo dorzucają do tego literatkę z gazpacho - zimną zupą warzywną. Za konsumpcję na zewnątrz lokalu trzeba zapłacić dodatkowo 20 centów.
W hostelu biorę prysznic i planuję dalszą podróż oraz rozmawiam z Argentyńczykiem z recepcji. W hostelu każdy siedzi sobie ze swoim laptopem/tabletem i nie czuć, że to sobotni wieczór. Szybko kładę się spać. Jest cisza i spokój, zresztą Szwed pilnuje tej ciszy, bo stwierdził, że w nocy mogę tylko spać albo iść na dyskotekę. Postanawiam zostać jeszcze jeden dzień w Grenadzie, bo nie bardzo mogę się zdecydować, gdzie jechać dalej.
Poprzedni wpis Następny wpis comments powered by Disqus