22 lipca 2014
6. dzień
Noc w pensjonacie pozwala na lepszą regenerację sił, aczkolwiek wczorajszy 11-kilometrowy spacer trochę mnie zmęczył.
Na całe szczęście rano nie pada. Jest więc nadzieja, że będzie to lepszy dzień.
Pierwszą większą miejscowością, którą odwiedzam, jest Scuol. Przy wjeździe podziwiam pięknie położony na klifie nad rzeką kościół.
W Scuol zaliczam pierwszą wizytę w szwajcarskim supermarkecie. Ceny nie są aż takie złe, oprócz owoców i mięsa, które są średnio 3,5 raza droższe niż w Polsce (czyli tyle, ile wynosi kurs franka). Na razie mam jeszcze duże zapasy, więc kupuję tylko chleb oraz kawałek sera. Sery są tu wyśmienite, nawet ten najtańszy, który kupiłem (najtańsze są od 14 fr./kg). Ciekawe jak muszą smakować te z wyższej półki...
W Scuol troszkę pada. Posilam się na ławce. Zauważyłem, że kluczowe dla takiej całodziennej jazdy na rowerze jest drugie śniadanie. Pierwsze pozwala uzupełnić zapasy energetyczne zużyte przez organizm w czasie snu. Drugie to duży zastrzyk energii na pół dnia.
Ścieżka rowerowa prowadząca w stronę Sankt Moritz ma trochę uciążliwy przebieg. Dwa razy prowadzi wysoko w górę, by znowu zejść w dół. Szosa biegnąca w górę doliny konsekwentnie wspina się w górę, bez takich skoków. Za Scuol postanawiam więc przejechać kawałek szosą. Trochę mnie to jednak męczy, zwłaszcza w momentach, gdy na stromym odcinku przyczaja się za mną wielka ciężarówka, która nie może mnie wyprzedzić, a ja nie mogę nigdzie zjechać.
Wracam więc na ścieżkę i wspinam się stromym (nachylenie 10%) i wąskim podjazdem 300 metrów w górę w stronę urokliwej wioski Guarda położonej na 1653 m. W czasie podjazdu pada, ale niezbyt mocno, tak w sam raz, żeby się ochłodzić. Bez tego deszczu byłoby ciężko podjechać.
Na górze robię sobie przerwę na posiłek przy ławce z ładnym widokiem na dolinę.
Później mijam kolejne miejscowości: Susch, Lavin, Zemez. Pod koniec dnia wjeżdżam na szutrową ścieżkę rowerową biegnącą lasem. Zbliża się wieczór. Przed miejscowością S-chanf znajduję niemal idealne miejsce na rozbicie namiotu: na skraju pastwiska, między pagórkami i drzewami.
Za dużo dziś nie przejechałem, ale w sumie było cały czas pod górkę.
Statystyka:
70 km rowerem
Poprzedni wpis Następny wpis comments powered by Disqus