10.2.2009
Wstaję po 10. Śniadanie. Spotykam Niemca, którego poznałem w Río Gallegos. Ukończył właśnie swoją 11 tys. kilomentrową podróż rowerem z Caracas. Rozmawiam jeszcze z jednym Argentyńczykiem z Luján. Daje mi adres i zaprasza na grilla, jak tam dotrę.
Ok. 15 wychodzę. Kupuję bilet do Porvenir, w Chile. 170 peso. Pani mówi, że jej dziadek był Polakiem. Helmut Knot.
Spotykam znów Maksa, znajomego szamana z Río Gallegos. Nie podoba mu się tutaj. Nie może nigdzie dostać trawki.
Jutro o 5 rano wyjazd. Przesiadka w Río Gallegos. O 13 będę w Porvenir. Potem 2 godziny promem przez Cieśninę Magellana do Punta Arenas.