25.2.2009
Wczoraj wieczorem poszedłem jeszcze na punkt widokowy nad miastem Mirador de Los Condores. Spacer 30 minut. Zrobiło się ciemno.
Dziś wstaję ok. 10. Znów piękna pogoda i bajkowy widok na szczyty. Gorąco. Plany się zmieniy. Idę się zarejestrować do biura parku narodowego. Na kempingu można być tylko 7 dni. Idę do kawiarni. Po drodze jest miła piekarnia, gdzie można tanio kupić wczorajsze drożdżówki. Jeszcze świeże.
O 14 wychodzę na szlak na górę Loma del Pliege Tumbado. 4 godziny w jedną stronę. Bardzo ładna ścieżka. Nie wieje nawet mocno. Na szczycie jestem przed 18. Przez całą drogę widok na góry Cerro Torre i Monte Fitz Roy. Wyżej dodatkowo można podziwiać ciągnące się po horyzont jezioro Lago Viedma.
Jestem ostatnią osobą na szczycie. Jest jeszcze Augustín, Argentyńczyk z Clorindy w prowincji Formosa, niedaleko Paragwaju. Częstuję go ciastkiem, rozmawiamy i wracamy razem. Jest informatykiem. Był już na drodze przeprowadzki do Hiszpanii, ale powstrzymał go na razie kryzys. Każde wakacje spędza w Brazylii. 1200 km na plażę - to blisko, mówi. Zgadzam się, jak na Argentynę to rzut kamieniem. Zainteresował się podróżą dookoła świata. Zostawiam mu maila i nazwę londyńskiego biura, gdzie kupiłem bilet.
Przed 22 jestem na kempingu. Idę jeszcze po wodę z rzeki, koło siedziby parku. Jest ciemno. Jak każdej nocy widać bardzo wyraźnie gwiazdy, cała Droga Mleczna jak na dłoni. Obserwuję możliwą do dostrzeżenia tylko na półkuli południowej konstelację Krzyż Południa oraz Gwiazdę Południową. Jest też Alfa Centauri i Beta Centauri. Okalające miasto skały odbijają światło, świecąc na czerwono.
O 23 idę spać.