11.7.2009

Salta, Argentyna

Salta

Rano o 9 wyjeżdżamy z Baskijką taksówką do Salty. Funkcjonują tu swego rodzaju taksówki dalekobieżne. Do Salty jest przecież 3 godziny jazdy. Mimo to taksówka kosztuje nas 38 peso od osoby. Autobus, który jedzie dwie godziny dłużej kosztuje natomiast 37,50 pesos. Jak widać różnica przemawia na korzyść taksówki.

W taksówce poznajemy Argentyńczyka (Eze) oraz Amerykanina (Kevin). Wjeżdżamy krętą drogą na wysoką przełęcz Piedra del Molino - 3348 m npm.

Piedra del Molino

Potem w dół. Od zakrętów robi mi się niedobrze.

Droga do Salty

Salta to jedno z najładniejszych argentyńskich miast, często wybierane przez turystów na wakacje. Uroczy rynek. Całą czwórką idziemy do hostelu (20 peso). Po zakwaterowaniu się idziemy coś zjeść. Trafiamy do restauracji prowadzonej przez Syryjczyka. Potem moi nowi znajomi idą wynająć samochód. Zastanawiam się, czy nie wynająć z nimi, bo w 4 osoby nie wyszło by tak drogo, ale ostatecznie porzucam ten pomysł na rzecz samotnej wędrówki.

Salta, Argentyna Salta, Argentyna

Amerykanin i Argentyńczyk jarają trawę na okrągło. To w Argentynie bardzo popularne. O ironio losu, zaczepia nas wolontariusz, który zbiera pieniądze dla uzależnionych od marihuany i przestrzega przed tym świństwem. Eze z Kevinem starają się zachować powagę i wrzucają mu jakiegoś grosza.

Po południu zwiedzam samotnie miasto.

Salta, Argentyna Salta, Argentyna

Wieczorem chcemy iść do tzw. "peña", restauracji z lokalną muzyką. W tym celu idziemy na ulicę Balcare - centrum rozrywkowego miasta. Na ulicy tłumy ludzi. Niestety wszystkie lokale z folklorem są pełne. Idziemy więc coś zjeść do lokalu, w którym panuje bardzo lokalny, nieturystyczny klimat i tam gramy w bilard. Amerykanin przyjechał do Argentyny w ramach wymiany studenckiej. Będzie pół roku studiował w Buenos Aires. Argentyńczyk pracuje przy produkcjach filmowych. Częstuje mnie liśćmi koki, które kupił wczoraj na targu, z których produkuje się także kokainę. Nieprzetworzone nie mają jednak żadnych cudownych właściwości.

Cabildo - Salta, Argentyna

Wychodzimy z lokalu i zostajemy zagonieni do baru o wdzięcznej nazwie "Igor". Tam zamawiamy butelkę lokalnego wina. Na chwilę opuszczam towarzystwo i idę się przejść do jednej z boliche (dyskoteki). Spotykam na ulicy Argentyńczyka, który tam pracuje, więc nie płacę za wejście. Gdy wychodzę, pytają mnie o jakiś bilet. Na dworze jest bardzo zimno. 4 w nocy, a ulice cały czas pełne.

Wracam do baru, a moi nowi znajomi ciągle tam siedzą. Po jednym z toastów zbija się kieliszek od wina i wdają się w dyskusję z kelnerką, czy powinniśmy za neigo zapłacić. Rozmawiamy jakiś czas. W ten sposób wracamy do hostelu o 6 rano. Tak więc w niedzielę trzeba będzie odpocząć. W poniedziałek pojadę do Purmamarca, małej wioski otoczonej kolorowymi górami.

Poprzedni wpis Następny wpis

Spis treści

© Jożin Entertainemt 2010. Wszelkie prawa zastrzeżone.