15.7.2009
Śpię do ok. 10. Dzień jak dzień, nic się nie dzieje. Odpoczywam i zjadam duże ilości czosnku, żeby zabić wszelkie bakterie, które chciałyby mnie zniszczyć. Wychodzę na spacer w kierunku kolorowych skał, ale bardzo mocno wieje.
Potem przechadzam się po uliczakch Humahuaca.
Wieczorem idę na spacer w górę wioski, za drogę, ścieżką którą pewnie nikt nie chadza.
Miasteczko służy spacerom. Wąskie, brukowane uliczki, rozświetlone wieczorem stylowymi latarniami, lokalni sprzedawcy, muzyczka - choć to wszsytko ogranicza się do centrum - jest przyjemne. Nie lubię natomiast w Humahuaca tego, że od 13 do 18 wszystko zamykają i nic nie można kupić, nawet kolacji nie można zjeść przed 19.30 w niektórych miejscach.
Zajadam milanesę napolitana w lokalnej kanjpce za 14 peso.