30.11.2009
Tego dnia wyruszam po południu do National Gallery, czyli Galerii Narodowej. Anglicy mają jednak sporo prawdziwych dzieł sztuki. Dużo zapewne zrabowali, ale trzeba przyznać, że kupują co jakiś czas jakieś nowe obrazy, jak np. ostatnio Tycjana - Diana i Akteon.
Szlajam sie po galerii 3 godziny. Wychodzę przed 16, a tu już niebo nad St. James's Park płonie zorzą zachodzacego słońca. Można by dużo mówić o angielskiej pogodzie, ale patrząc na brunatno-szare, szybko przesuwające się chmury nad Trafalgar Square, jasne jest dlaczego najwięksi malarze rodzili się, tworzyli i umierali w krajach leżących w zasięgu Prądu Zatokowego (może Italia jest wyjątkiem).
Krótki spacer po parku i wracam do hostelu. Do mojej sypialni nadal nikt się nie wprowadził. Można się spokojnie wyspać.