6 maja 2011
Dziś pobudka o 7.30. Śniadanie w hostelu za 3.000 pesos. Ale dojadłem jeszcze dwie empanady w jednym sklepiku. Obok siedziało dwóch żołnierzy. Często można ich spotkać, uzbrojonych w długie karabiny maszynowe i czasem psa.
Wyszedłem się przejść na niewielki szlak nad miasto. Słońce tak mocno świeciło, że wróciłem się po krem do opalania. No i postanowiłem zostać w Villa de Leyva dzień dłużej.
Doszedłem do figurki Chrystusa El Santo. Stąd rozciąga się piękny widok na miasto.
Słońce mocno paliło. Filtr 30 za słaby.
Ruszyłem jeszcze dalej, doszedłem do strumyka i małego wodospadu, ale tam ścieżka się kończyła, więc wróciłem.
Po drodze zjadam "plato del dia", czyli zestaw dnia, bo te są najtańsze (7.000 pesos). Wypijam jeszce Mocachico i idę się pobujać na hamaku. W moim pokoju są jeszcze dwie Argentynki i Niemka.
Idę później do muzeum lokalnego artysty Luisa Alberto Acuna.
Następnie udaję się do miejsca znanego jako El Fosil. Znajduje się tam doskonale zachowana skamieniałość Kronozaura, długiego chyba na ponad 6 metrów. Ten wielki gad był podwodnym drapieżnikiem.
Wychodząc zatrzymuję się przy stoiskach z pamiątkami i kupuję kawałek pirytu (fałszywe złoto). Na pamiątkę, a podobno też pomaga w sprawach finansowych. Kosztował 6.000 pesos. Za długo się zagadałem, więc już musiałem coś kupić, a to fajnie wyglądało.
Udaję się z powrotem. Przy sklepiku zaczepiają mnie miejscowi. Siadam z nimi, zamawiam piwo i rozmawiamy przez chwilę o wszystkim.
Trzeba jednak ruszać dalej, więc ruszam. Dochodzę ok. 18 do hostelu. Zauważam, że trochę sięspaliłem. Jest wieczór. Pewnie gdzieś wyjdę jeszcze na miasto za chwilę, bo zauważyłem że miejscowi są w ten piątkowy wieczór bardzo rozbawieni.
Niestety, rano zauważyłem, że wiatraczek w laptopie mi zgasł. Teraz robi się bardzo szybko ciepły, ale mam nadzieję, że wytrzyma chociaż do końca podróży. Muszę teraz jednak robić przerwy w pisaniu, żeby się ochłodził.
Poprzedni wpis Następny wpis