Cerro Montura: dzień 1 - do obozu bazowego

9 listopada 2014

Wyruszam w kierunku Cerro Montura (4950 m npm)! A dokładniej: dziś udaję się do obozu bazowego - Campamento La Gloria. O 9 jestem już w pełnym rynsztunku. Przemierzam ulice Uspallata, skąd zawsze można dojrzeć szczyt - cel mojej drogi. Na górze nie ma dużo śniegu. Pogoda idealna - bezchmurne niebo.

Uspallata - poranek

Najpierw mam do pokonania 9 km szosą w kierunku Chile. Nie łapię stopa, bo nie wiedziałbym za bardzo, gdzie wysiąść. Zresztą ten odcinek drogi mija mi dość szybko. Po półtorej godziny wchodzę na pampę.

Droga do Cerro Montura Droga

Tutaj mała niespodzianka - tablica informująca, że jest to teren wojskowy i wstęp jest surowo zabroniony. Skoro jednak ludzie wchodzą na tę górę, to jakoś muszą tam dojść.

Idę przez pampę, czyli swego rodzaju step, bo pustynia do końca to nie jest. Rozległą równinę porastają niskie krzewy. Niektóre ładnie kwitną żółtymi kwiatami. Równina poprzecinana jest wieloma wyschniętymi potokami, z których niektóre tworzą głębokie wąwozy. Droga wspina się cały czas lekko w górę, ale prawie tego nie widać.

Argentyńska pampa Wyschnięta rzeka

Temperatura i słońce to najbardziej dokuczliwe elementy wyprawy. Poza tym jednak widoki są przepiękne. Lubię też to poczucie wolności, które daje taki marsz przez pustynię.

Idzie Jożin przez pustynię

Mijają mnie dwa samochody terenowe. Już myślałem, że to żołnierze. Jeden z kierowców pyta, gdzie idę.

Dochodzę do większego strumienia, gdzie robię przerwę na obiad. Puszka tuńczyka z chlebem. Przy okazji uzupełniam wodę.

Strumyk

Teraz zaczyna się wspinaczka. Jestem na 2200 m, a obóz bazowy jest na ok. 3200. Jest więc trochę do podejścia, a w nogach mam już ok. 20 km.

Ten odcinek, ok. godz. 16-17, jest najtrudniejszy. Cały dzień na słońcu trochę mnie wymęczył, więc poruszam się bardzo powoli. Co rusz też robię przystanek, choć często także w celu zrobienia zdjęć. Po minięciu każdej przełęczy moim oczom ukazują się coraz to bardziej niesamowite formacje skalne. Na swój sposób te góry, mimo że suche i surowe, są piękne: kolorowe skały, głębokie wąwozy, strumyki, wokół których formują się swego rodzaju oazy, gdzie rosną nawet niewielkie karłowate drzewa. Są też kaktusy oraz niewielkie kwiaty. Poza tym skąpe kolczaste krzewy.

Kaktus Już trochę wyżej Koń Rożlinność andyjska

Droga do obozu jest w większości miejsc dobrze widoczna, jednak czasem się rozgałęzia. Z pomocą przychodzi wtedy GPS, gdzie mam wgraną trasę.

Ok. 18 mija mnie gaucho, który wraca z mułami. Mówił, że zawiózł do obozu jedzenie i sprzęt dla jakiejś ekspedycji francuskiej. To znaczy, że może jednak nie będę na górze sam. Czy jednak zdążę dojść przed zmrokiem? Gaucho mówi, że zostały jeszcze 2-3 godziny drogi.

Spojrzenie w tył Formacje skalne, Argentyna, Andy Formacje skalne, Argentyna, Andy Strumień

O 21 robi się jednak ciemno, a do obozu wciąż jeszcze zostały trzy kilometry. Czas wyciągnąć latarkę. Gdy robi się już całkiem ciemno, gubię na chwilę drogę i tracę orientację. Gdzieś też znikło mi światełko, które widziałem w obozie. Siedzę wyczerpany na stromym kamienistym zboczu. Powoli wstaję i z pomocą GPS odnajduję ścieżkę.

Końcowy odcinek jest już dość prosty, a nawet trochę z górki. Muszę dojść do obozu, bo po drodze za bardzo nie ma gdzie rozbić namiotu. Same strome zbocza.

Parę minut po 22 melduję się w obozie La Gloria (3200 m npm). Nie spodziewałem się tak ciepłego przyjęcia. Jest tu sześciu Francuzów oraz dwóch argentyńskich przewodników z agencji Desnivel. Jeden z nich od razu oferuje ciepłe jedzenie i picie. Mówi, że swego czasu wspinał się na Aconcaguę z Wandą Rutkiewicz, stąd ma sentyment do Polaków. Poza tym stwierdza: - Chodzę tu od 20 lat i nigdy nie widziałem, żeby ktoś samotnie przyszedł o 22 o świetle latarki do obozu. Trudno im uwierzyć, że przyszedłem z Uspallata, pokonując całe 35 km pieszo. Oni podjechali samochodem 4x4 do początku doliny, więc mieli do przejścia tylko 10 km, a całość bagażu dostarczył gaucho na mułach.

Nie ukrywam, to miłe, że chcą mnie nagrodzić za mój "wyczyn". Nawet nie muszę wyjmować swojego jedzenia.

Prognozy są niekorzystne. Tylko jutro będzie pogoda. Później ma mocno wiać i być może padać. To komplikuje moje plany. Chciałem jeden dzień zostać w obozie dla odpoczynku i aklimatyzacji, bo podejście na tę górę nie jest łatwe. Prawie 1800 m przewyższenia w ciągu jednego dnia. Nie mam jednak wyjścia. Muszę spróbować jutro. Skoro już tu jestem...

O 23 rozbijam namiot i kładę się spać, ale ciężko zasnąć. Zmęczenie duże. Bardzo mi też z początku gorąco. Zasypiam w samych majtkach.

Zobaczymy jak to będzie jutro. Najgorsze, że trzeba wstać już o 4 rano.

Poprzedni wpis Następny wpis
comments powered by Disqus
© Jożin Entertainemt 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone.