16 listopada 2014
Niedziela w Mendozie. Dzień wykorzystuję na odpoczynek. W nocy ciężko było spać w tym upale. Chodzę trochę po ulicach. Jem lody. Kupuję w supermarkecie prowiant na następną wyprawę, tym razem w region Cordon del Plata, położony niedaleko Mendozy, gdzie znajduje się grupa łatwo dostępnych pięciotysięczników.
W Mendozie kolejny upalny dzień. Zakupuję lokalny dziennik Los Andes. Na pierwszej stronie artykuł mówiący o tym, że region cierpi na najmniejszą ilość opadów od 60 lat.
W sklepie z produktami regionalnymi kupuję dwa duże turrony - batony z orzechów ziemnych zatopionych w karmelu. Dużo kalorii, a cena bardzo przystępna.
W czasie przyrządzania porcji wołowiny rozmawiam z dwoma Chilijkami, które przyjechały do Mendozy na weekend. Nie udało im się jednak poznać żadnego miłego Argentyńczyka. W kuchni poznaję też wokalistkę z zespołu N.H.E.M., grającego rok alternatywny. Wczoraj mieli koncert w Mendozie. Dostaję od dziewczyny płytę z nagraniami. Kładę się na łóżku i słucham ich piosenek na youtube. Budzę się ok. po dwóch godzinach. Nawet głośna muzyka nie dość zagłuszała hałasujący klimatyzator, który miałem niemal tuż przy głowie.
Wieczorem spacer w kierunku Parque San Martín. Słońce za chmurami, więc trochę chłodniej. Wracając idę obok dziewczyny w sportowych butach, którą zdaje się widziałem tu pięć lat temu w parku.
Na 20 idę do kościoła na Paseo Sarmiento. Przed wejściem wielki portret papieża Franciszka. Zdumiewa otwartość wobec wiernych i pewna naturalność, z jaką niemłody już kapłan odprawia Mszę Św.
Na samym końcu ksiądz pyta, czy są jacyś turyści. Zgłaszam się. Na pytanie skąd jestem, odpowiadam Polonia i wtedy dostaję oklaski. Miłe.
Wracając, zatrzymuję się przy Plaza Independencia. Jest już dość późno, ale wciąż dużo ludzi. Gra jakiś zespół.
Poprzedni wpis Następny wpis comments powered by Disqus