13 września 2012
Wstaję wcześnie, by udać się do słynnej kordobańskiej katedry, zwanej "Mezquita". Do godz. 10 wstęp jest za darmo. Jest to najdziwniejszy kościół, w jakim kiedykolwiek byłem. Katedra została wprost "wmontowana" w środek wielkiego meczetu, wypełnionego lasem kolumn. Konstrukcja ta sprawia wrażenie niezwykłej lekkości. Wokół jest też gąszcz kapliczek, sąsiadujących z wersetami z Koranu. Jedyne w swoim rodzaju połączenie stylów, światów, cywilizacji. Turyści chodzą wokół, fotografując co popadnie. Ja wykorzystuję okazję i biorę udział we Mszy Św. W takim miejscu ma ona dla mnie osobliwy smak.
Wychodzę z katedry po 10, żeby zdążyć do pałacu Real Alcazar, do którego można wejść za darmo do 10.30.
Pałac Real Alcazar de Los Reyes Catolicos jest miejscem, gdzie podejmowane były jedne z najważniejszych decyzji w losach Europy i świata, m.in. dotyczące podboju Grenady i wyprawy Kolumba w celu znalezienia nowej drogi do Indii.
Można wjeść na szczyt wysokiej wieży, skąd rozciąga się wspaniały widok na całą Kordobę. Spotykam tu Austriaka, który pokonuje trasę camino de Santiago, poczynając od południowych krańców Hiszpanii.
Zupełnie nieoczekiwanie natykam się też w pałacu na świetnie zachowane mozaiki rzymskie z II-III wieku, które są tu eksponowane na ścianach królewskich sal.
Następnie spaceruję po ogrodach królewskich. Fotografowie wykorzystują to piękne miejsce dla robienia pamiątkowych zjdęć słubnej parze.
Kordoba słynie także z pięknie urządzonych patio. Wiele ulic jest tez przyozdobiona kwiatami, szczególnie Calle da las Flores, która uzyskała nawet nazwę od zdobiących ją kwiatów.
Porę największego upału (znów ok. 38 stopni) przeczekuję w hostelu.
Dopiero pod wieczór idę na bardzo długi spacer po Kordobie. Trzeba przyznać, że zabytków jest tu niewiele mniej niż w Grenadzie i bardzo trudno nawet pobieżnie obejść wszystkie ciekawe miejsca.
Bardzo lubię zabytki rzymskie. Dlatego kieruję się ku ruinom rzymskiej świątyni.
Zupełnie nieoczekiwanie natykam się na ulicy Alfonso XIII na tłum ludzi, odgrodzony barierkami od ulicy. Dużo policjantów. Szybko dowiaduję się, że w pobliskim budynku szkoły przbywa księżna Leticia, żona następcy tronu Hiszpanii Filipa, księcia Asturii. Postanawiam poczekać razem ze zgromadzonym tłumem na wyjście księżniczki. Na dachu szkoły dostrzegam żołnierzy z karabinami maszynowymi.
W końcu pod budynek podjeżdża limuzyna i wychodzi księżniczka. W tłumie poruszenie. Skandują "Leticia! Leticia!", tudzież wołają zdrobniałym "Leti!". Księżniczka nie wsiada od razu do samochodu, lecz wychodzi do ludzi, zamienia z nimi parę słów. Gdy podchodzi w moim kierunku, wyciągam rękę i udaje mi się zdobyć uścisk dłoni księżniczki.
Po tym jak księżna odjeżdża, do ludzi wychodzi jeszcze burmistrz Kordoby. Po zobaczeniu na własne oczy księżny Leticii wszyscy są poruszeni, zwłaszcza starsze osoby. Niektórzy mają łzy w oczach. Monarchia to jednak ustrój, który potrafi dać ludziom wiele radości.
Kontynuując swoją wieczorną wycieczkę pokonuję wiele kilometrów ulicami Kordoby. Wszędzie pełno ludzi, którzy ciesża się chłodniejszym wieczorem (tylko 30 stopni).
Temperatura o godzinie 22 jest całkiem znośna...
Poprzedni wpis Następny wpis comments powered by Disqus