8 marca 2013
Parę godzin temu podano niepozostawiający już cienia nadziei komunikat Krzysztofa Wielickiego: "Mając na uwadze wszystkie okoliczności, zaistniałe warunki, moje doświadczenie i historię himalaizmu, jak i wiedzę z zakresu fizjologii i medycyny wysokogórskiej, po jeszcze dodatkowych konsultacjach z lekarzami i współorganizatorami wyprawy w Polsce można uznać Macieja Berbekę i Tomasza Kowalskiego za zmarłych".
Zobacz: Reportaż "Broad Peak, zdobywcy historii"
Chciałem napisać parę słów o Tomku Kowalskim, którego poznałem w czasie mojej podróży dookoła świata.
Spotkałem Tomka zupełnie przypadkiem na Borneo, w miejscowości Kota Kinabalu. Tomek następnego dnia startował w bardzo wymagającym biegu na Mount Kinabalu. Ten morderczy bieg polega w skrócie na wbiegnięciu na liczący ponad 4 tys. metrów szczyt i następnie zbiegnięciu w dół. Różnica wysokości ok. 2,5 tys. m w jedną stronę. Górę tę zdobywa się "normalnie" w czasie kilkudniowego trekkingu. Tomek zrobił to w jakieś 4 godziny i 35 minut. Jak mi potem powiedział, to był w zasadzie początek jego przygód z ekstremalnymi biegami. Potem były ultramaratony, bardzo trudny trawers Denali i fenomenalna próba pobicia rekordu zdobycia Śnieżnej Pantery. Wszystko to jest opisane na blogu Tomka.
Ale wtedy w Malezji, Tomek niczym nie sprawiał wrażenia wyczynowego sportowca. Skromny podróżnik w czasie podróży życia, szczęśliwy, wyluzowany, jak wielu innych, choć już wtedy miał na swoim koncie takie osiągnięcie jak zdobycie trzech najwyższych szczytów w Ameryce Południowej w czasie jednej wyprawy.
Po powrocie z podróży spotkałem się z Tomkiem w 2012 roku w czasie jednej z jego prelekcji w Poznaniu. Po jej zakończeniu podszedłem pogadać, ku mojemu zdziwieniu Tomek bardzo dobrze pamiętał nasze spotkanie na Borneo.
Planował w tamtym czasie spełnienie marzenia wielu podróżników-backpackerów, czyli otwarcie własnego hostelu. Udało się. Na otwarcie hostelu nie zdążyłem, ale wpadłem kiedyś na chwilę zobaczyć jak się rozwija nowy biznes.
Jedno jest pewne, Tomek był człowiekiem o niezwykłej pasji, uporze, wytrzymałości, odwadze, ale był też skromny i życzliwy. Znając z relacji wyczyny Tomka, od początku nie dopuszczałem do siebie myśli, że może się stać coś złego w czasie zimowej wyprawy na Broad Peak. Była to jego pierwsza wyprawa w Himalaje, pierwsze wejście na ośmiotysięcznik, ale kto jeśli nie człowiek, który niemal pobił rekord wybitnego himalaisty Denisa Urubki lepiej nadawał by się na tę wyprawę? Niestety, coś poszło nie tak, a może okazało się, że balansowanie na granicy ludzkich możliwości może czasami prowadzić do jej przekroczenia...
Kiedy ostatni raz widziałem się z Tomkiem, mówił, żebym wpadł jeszcze kiedyś do hostelu pogadać na spokojnie. Tomek już nie wróci z Karakorum, ale na pewno kiedyś pogadamy - choć pewnie już w innym, tym jedynym hostelu, do którego wszyscy nieuchronnie zmierzamy...
Tomek Kowalski na Kolosach 2012
W Pogoni za Śnieżną Panterą from Hybryda TV on Vimeo.
Poprzedni wpis Następny wpis comments powered by Disqus